Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Śro 11:51, 26 Kwi 2017    Temat postu:

-Witamy w Whitestone, panie Stepanski. Kiedy brama sie otworzy, prosze przyjechac prosto do budynku numer szesc w Oazie i sie zarejestrowac. Ma pan wlasny uniform?

-Mam.

-Doskonale. Za chwile sie spotkamy.

Zwienczona drutem kolczastym ciezka brama wysokosci dziesieciu stop odsunela sie bezszelestnie na prawo, otwierajac widok na idealnie prosta droge dlugosci przynajmniej cwierc mili. Ben powoli podjechal sebringiem Stepanskiego do kompleksu budynkow. W zaglebieniu kola zapasowego spoczywala jego walizka ze sprzetem detektywistycznym, a pod nia jego sniith wesson.

Popoludniowe slonce odbijalo sie w rozowych scianach osmiu lub dziewieciu segmentow z suszonej na sloncu cegly. W miejscu, ktore glos w interkomie nazwal Oaza, roslo kilkanascie duzych drzew, bedacych jedynym sladem wegetacji roslinnej na przestrzeni wielu mil, zapewniajacym nieco cienia i w pewnym stopniu zmniejszajacym surowosc otoczenia.

Ben domyslal sie, ze w jednym z budynkow, prawdopodobnie najwiekszym, miescilo sie laboratorium. Zatrudnieni tam technicy typowali zgodnosc tkankowa milionow fiolek z zielonymi zatyczkami, nalezacych do niczego niepodejrzewajacych klientow z calego kraju, a moze nawet z calego swiata, i katalogowali ja elektronicznie - pewnie nie orientujac sie, ze sa wspolsprawcami zla.

Na mysl o tym poczul gniew.

W ciszy upalnego, nieruchomego teksanskiego powietrza jedynym dzwiekiem, procz warkotu silnika sebringa, bylo dudnienie poteznego urzadzenia klimatyzacyjnego na dachu budynku. Zblizywszy sie do pary drzew, stojacych jak wartownicy po obu stronach drogi, Ben spostrzegl adventurera, ktory stal zaparkowany na koncu Oazy po prawej stronie. Nie mogl sie pozbyc mysli, ze jest w nim wiezien - nastepca Lonniego Durkina, kobieta lub mezczyzna - bezgranicznie przestraszony, czekajacy na wyjasnienia, dlaczego go uprowadzono.

Ben przyciemnil sobie wlosy i kupil okulary w grubych oprawkach, nie robiac nic wiecej w celu zmiany wygladu. Zdjecie w paszporcie Stepanskiego bylo nieco nieostre i mocno wyblakle, zrobione przed siedmiu laty. Ben byl o piec lat starszy od owego mezczyzny, ale mial podobny owal twarzy i kolor skory, co sprawialo, ze przy pewnym ryzyku mogl sie podszyc pod Setha. Na szczescie, jak zaklinal sie steward, a w tej chwili pensjonariusz magazynu numer



89 firmy Budget SelfStorage, nikt w Whitestone nie wiedzial, jak wyglada Stepanski.

Niestety, Ben nie mial tej pewnosci, ze i on pozostanie nierozpoznany. Podjezdzajac do budynku numer 6, rozpamietywal wciaz od nowa swoje krotkie, gwaltowne starcie w rozpadajacym sie garazu na Laurel Way w Cincinnati. Cala walka z mezczyzna o imieniu Vincent trwala nie dluzej niz pol minuty. - Oswietlenie bylo minimalne, zas zabojca - zanim strumien farby zakonczyl pojedynek - mial okazje tylko raz, przez ulamek sekundy zobaczyc twarz Bena. Czy oslepl na zawsze? - To bylo malo prawdopodobne. Czy to on siedzial za kierownica? kiedy adventurer przejezdzal przez Fadiman? Jesli tak, to czy mial poleciec przygotowywanym samolotem? Liczba pytan znacznie przekraczala liczbe znanych odpowiedzi.

Budynek numer 6 byl niewielkim biurem, ozdobionym oprawionymi w ramki fotografiami pomnikow z calego swiata. W recepcji stala szczupla brunetka w srednim wieku, o posturze zolnierza piechoty morskiej, niespuszczajaca z niego wzroku, od momentu gdy wszedl. Nad lewa kieszenia na piersi miala na swoim marynarskim mundurku wyhaftowane pojedyncze slowo: "Whitestone".

Ben staral sie wygladac i zachowywac swobodnie, lecz czul sie jak na polu minowym. Serce walilo mu jak mlotem. Mial ochote cofnac sie i wejsc jeszcze raz, tym razem bardziej opanowany. Przedstawil sie.

-Witamy, panie Stepanski - powiedziala kobieta, nie przestajac mu sie uporczywie przygladac. - Mam na imie Janet, jestem kierownikiem biura. Czy ma pan paszport i list, ktory wyslalismy do pana?

Ben polozyl na biurku oba dokumenty, ktore zabral z pokoju Stepanskiego w motelu. Janet przejrzala je pobieznie, zawahawszy sie na moment nad zdjeciem w paszporcie, po czym odlozyla je na bok. Ben oparl rece na blacie, nie chcac sie zdradzic, ze drza.

Czy wiesz, co tu sie odbywa, Janet?

-Bylem tu wczoraj, zeby sprawdzic, czy nie trzeba pomoc przy samolocie - powiedzial tylko po to, zeby sie rozluznic i nawiazac blizszy kontakt z kobieta.

-Wiem - odpowiedziala. - To ja z panem rozmawialam, podstawami naszej dzialalnosci sa planowanie i scisla realizacja programow.

Rozumiem. Nie wytlumaczyla sie ani nie przeprosila za to, ze poprzedniego dnia byla niegoscinna. Janet, kierowniczka biura, byla maszyna biurokratyczna. Musial utrzymywac z nia kontakt wzrokowy. Od tej chwili znajdowal sie na terytorium wroga, gdyby zostal zdemaskowany, watpliwe, czy uszedlby z zyciem.

-W porzadku, panie Stepanski. Wylatujecie o dziewiatej rano, jesli warunki meteorologiczne na to pozwola.
See-Vee
PostWysłany: Czw 3:37, 03 Maj 2007    Temat postu: No to dolaczylem do was

Pozdrawiam
Koledzy mowia do mnie SeeVee, interesuje sie kobietami Wink ....to bylo by na tyle o mnie Very Happy
Ciesze sie ze moglem dolaczyc do grona rodziny forum www.arzahea.fora.pl
Mam nadzieje iz moja obecnosc tutaj przyniesie wzrost entuzjamu
Pozdro



____________________________________________
Moje Miasto: Mapa Poznania

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group